poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 1

Do warsztatu wjechały trzy wielkie pudła, aktualnie stoją na środku i zajmują tylko miejsce. 

- To co dzieciaki zobaczmy co nam tutaj przywieźli - zacieram ręce.
- Biorę tego po prawej ma pełno nalepek zapewne przejechał pół świata - powiedział Mike.
- No to ja otwieram środkowe pudło - rzekła Eli. 


Zabraliśmy się za otwieranie pudeł jak zobaczyłem co stoi w środku pudła Shann'a to zacząłem przeklinać w duszy.  Stała tam jedna wielka kupa złomu, wszystkie części były od innego robota nawet znalazły się części od tych moich poniszczonych. 

- Eli co tam masz w pudle ? - zapytałem z nadzieją, że będzie się tam znajdować coś porządniejszego niż w pudle Shann'a.
- Szczerze powiedziawszy sama zastanawiam się co to jest - przekręca głowę ze zdziwienia.
- Jakie złomy ! - kopnąłem w moje pudło, otwarło się.

- WooW - powiedziały równo dzieciaki.
- Co ,,woow" jak są to tylko sta... - odwróciłem się i zaniemówiłem stała tam starsza wersja Zeusa ale i tak go się całego przerobi.



Ni stąd ni zowąd do warsztatu wbiega Dave. Ciekawe co go tutaj sprowadza, przecież jestem nikim... - wywracam oczyma. 

- Cześć - mówi zdyszany.
- Co chcesz ? - zapytałem, bo od razu wiedziałem, że tak bez niczego to by nie przyszedł.
- Ja ? Nic. Przyszedłem pogadać a tak serio to Mike mnie po ciebie wysłał - mówił a ja patrzyłem na niego jak na idiotę .
- Zaraz ... Shinoda ? - nie dowierzałem. 
- Nie kurwa twój syn - przewrócił oczami. 
- Dobra co on ode mnie chce ? 
- Masz do niego przyjść w tempie natychmiastowym - rzekł Farrell.
- Nie mam teraz czasu jak jest coś tak ważnego to niech sam przyjdzie.
- Ale on nie może ... - pisnął Dave. 
- To ma pecha ja się nie będę szwendał bo wielmożny Shinoda dupy nie może ruszyć. 
- Chester nie bądź taki dla niego - powiedział stanowczo. 
- A co zabronisz ? 
- No nie ale bez... - nie dokończył. 
- Nie mam czasu rozumiesz, mam do poskładania maszynę jak chcesz powiedz Mike'owi, żeby przyszedł w trybie NOW - podkreśliłem wyraźnie ostatni wyraz. 
- Dobra już się nie denerwuj, to idę mu przekazać - rzekł Dave i wyszedł.

Usiadłem na małym ringu który stoi na boku sali, nie jest on przeznaczony do wielkich walk tylko do małych sparingowych a na dodatek nie robotów tylko moich. Całe życie przez to legło nie chce nigdy do tego wracać...  

Czego ten debil ode mnie chce ? Przeprosić ? Myśli, że mu wybaczę ? ... O nie to się grubo myli nie mam ochoty nawet z nim gadać a gdzie widzieć ten jego krzywy ryj.  

* Shinoda * 

Chce przeprosić Chestera za te wszystkie nieporozumienia, za te kłótnie przez które nasza przyjaźń legła w gruzach, chce odzyskać najlepszego kumpla ale nie wiem czy się zgodzi na jaką kolwiek rozmowę. Zadzwonił do mnie Dave i powiedział, że jak chce z nim rozmawiać to sam muszę tam iść. Ja nawet nie wiem gdzie on teraz mieszka. Zawsze był to dom koło mojego a teraz kij wie. Dobra dzwonie do Dave'a.

- Stary gdzie mieszka Chaz ? -pytam drapiąc się po głowie. 
- Ulica Soldiers 69 wielki zakład nie powinieneś przeoczyć, muszę kończyć. Cześć. 
Cześć - mówię to praktycznie do siebie gdyż Phi Phi się rozłączył. 

Nie mam na co czekać ruszam do Chaza, wsiadam na motor i zapierdalam ile się da. 

- Siema, dawno się nie widzieliśmy - po jakiś 10 minutach błądzenia po mieście znalazłem tą ulicę i wbiegłem jak szybko się dało. 
- Co chcesz, nie mam czasu - Chester był odwrócony do mnie tyłem i majstrował coś. Blee ja bym się takiego złomu nie dotknął. Olej, smar fuu ! a później zostają plamy. 
- Prze... Prze... Prze... - nie mogłem się wysłowić. 
- Przeprosić ? 
- Tak właśnie o to mi chodziło.
- Powiem krótko i zrozumiale NIE.
- Ale ... 
- Ale co ? powiedziałem wyraźne nie przyjmuje twoich przeprosin ! - wydarł się a mnie aż uszy zabolały, tak to jest jak się nie słyszy go przez około dwa lata czasu. 
- No Chester, wysłuchaj przynajmniej - mówię smutny.
- Masz minutę, gadaj - powiedział odwracając się do mnie i wycierając ręce w biały ręcznik. Biedny bielutki ręczniczek teraz będzie szary. 
- Chcę Cię przeprosić, za to moje zachowanie, za to jak Cię traktowałem chcę żebyśmy znowu byli przyjaciółmi ...
- Dobra skończ chodzi Ci po prostu o to żeby się skończyły spory między nami. 
- Tak dokładnie - skinąłem głową.
- Dobra niech Ci będzie - przewrócił oczyma ale lekko się uśmiechnął.
- To zgoda - odwzajemniłem uśmiech wyciągając do niego rękę a on ją uścisnął. Fuuuuu ! smar, bleee weźcie mi to gówno ! 

* Chester * 

Rozmawialiśmy jeszcze z Mike'iem trochę czasu ale później poszedł sobie, nareszcie ! 
Przyszła Sam z domu, ona jest kochana, żadna dziewczyna nie zna się lepiej na maszynach niż ona ale niestety ma kogoś i tym kimś jest Shinoda. Ugh ... blee jak ona może z nim być. 

- Cześć jak leci, co masz za złomy ? 
- Hej a jakieś czupiradła przywieźli no oprócz tego starszego modelu Zeusa. 
- To nie tak źle, bywało gorzej. 
- A no bywało - spojrzałem na nią gdy podchodziła do czarno - jaskrawozielonej maszyny, akurat odwróciła wzrok, spojrzała mi w oczy i się uśmiechnęła. 
- Chodź tutaj - rzekła przyciągając mnie za rękę. 
- To co z tego zabieramy ? - łeee myślałem, że tutaj do czegoś dojdzie a ona mi się o części pyta to nie fer. 
- Ciebie ... yyyy znaczy nie wiem jeszcze - uśmiechnąłem się głupio i przeczesałem ręką włosy. 
- Oj debilu, debilu - cmoknęła mnie w policzek. Jupiiii ! Oł jea dostałem to czego chciałem. 
- Nie jestem debilem - uśmiechnąłem się i zaczerwieniłem. 
- Chaz, pamiętasz ten mój stary przegrany zakład, że jak Jake wygra to Cię pocałuje ? 
- Pamiętam, do tej pory tego nie zrobiłaś
- No to to jest ten moment - Sam całuje mnie, czuję jak by to trwało wieki lecz to tylko kilka sekund gdyż... 

Co do ... ! - Wszedł Mike, bo zapomniał swojej bluzy ...



No to już koniec 1 rozdziału myślę, że wam się spodoba ;) Zostawcie komentarze bo tak jak jest bez nich to tak dziwnie się pisze ^^ Dzięki za czytanie i do następnego ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz