czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 5

Godzina siódma... zawsze o tej godzinie wbiegał roześmiany Shann do pokoju mnie budząc. Teraz nie mam ochoty się ruszać z łóżka. Sobota taki wolny dzień, ale nie dla mnie ... Niestety koncert a może stety ? Może coś z tego wyniknie.

Pół godziny później stwierdziłem, że muszę wstać i się w miarę ogarnąć. Otworzyłem szafę i co ? Znalazłem tylko koszulę w kratę, czarne spodnie i biały T - Shirt. Praktycznie pustka w szafie. Trzeba będzie zrobić pranie - pomyślałem.
Wszedłem do łazienki wziąć prysznic i ubrać się w ubrania. Zajęło mi to kilka minut. Po czym poszedłem do przestronnej kuchni w której siedziała już Eli i patrzyła się w kubek. 

- Cześć - uśmiechnąłem się lekko.
- Co ? A tak, cześć - odpowiedziała po krótkiej chwili.
- Co chcesz na śniadanie ? 
- Nic... - powiedziała cicho.
- Eli, no weź musisz coś zjeść. 
- No to jakąś sałatkę, jeśli jest.


Przygotowałem posiłek, który szybko zniknął z naszych talerzy. Była godzina dziesiąta. Zaraz, która ?! Pobiegłem po telefon do sypialni i zauważyłem, że mam kilka nieodebranych połączeń od Mike'a.
Oddzwaniam i czekam aż on odbierze.

- Co chciałeś ? - zapytałem.
- Za dwadzieścia minut u mnie i będziemy się zbierać.
- Okey - odpowiedziałem i odłożyłem słuchawkę.


Po tym czasie ruszyłem do Mike'a. W sumie aż tak daleko do niego nie mam, tylko jakieś  cztery kilometry.  Po zgubieniu za sobą łąk stanąłem przed drzwiami Shinody. Nie zdążyłem nawet nacisnąć na dzwonek a ten mi drzwi już otworzył.


- O jesteś - powiedział uśmiechnięty Brad.
- Tak... jestem. 
- A więc za pół godziny ruszamy do parku. Trzeba zrobić jeszcze próbę. 
- Po co ona ? Ja teksty umiem a za pewne wy też wszystko znacie... - mruknąłem.
- No tak ale lepiej mieć hmmm... w twoi przypadku rozgrzane gardło a my rozgrzane sprzęty.
- Niech Ci będzie. 


Wszystko minęło szybko. Próba zleciała jak z bicza strzelił, sam nie wierzyłem jak to możliwe. Może to przez to, że się dobrze bawiłem i tyle. 

Spotkanie z widzami... Eh... ta dziewczyna mówiła, że będzie. Zobaczymy, powinienem rozpoznać ją po głosie. Miała taki delikatny głos...

Przechodziło mnóstwo osób ale jej nie zauważyłem. Pod sam koniec weszła jakaś dziewczyna i poprosiła od chłopaków o autografy. Ja miałem zaciągnięty kaptur i założone okulary przeciwsłoneczne, mogła mnie nie poznać.

- Mogę od Ciebie Rice autograf ? - zapytała a ja się uśmiechnąłem.
- A może być autograf od Chestera a nie od jakiegoś błąd lalusia ? - wyszczerzyłem się i ściągnąłem kaptur oraz okulary. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Podpisałem jej bluzkę i jakiś plakat na którym umieściłem jeszcze swój numer i notatkę ,, Wczoraj znaczy dzisiaj w parku i mnie nie poznałaś ? :D " 

Koniec spotkania wychodzimy na scenę. Widzę tą dziewczynę, stoi w pierwszym rzędzie i obserwuje co się dzieje na scenie. Daliśmy czadu jak to stwierdził Mike. Po prawie zakończonym koncercie poprosiliśmy na scenę trzy losowe osoby z kilku rzędów.
Byli to dwaj chłopacy... bracia jeden z nich miał na imię Leon a drugi Shann ... przypomniał mi się syn, nie chciałem teraz sobie tego przypominać. Była jeszcze dziewczyna która przedstawiła się jako Jessika i to była ta, z którą rozmawiałem w parku. Z trójką fanów zaśpiewaliśmy jeszcze dwie piosenki i zakończyliśmy.

Wróciłem do domu zmęczony ale gotowy do wszystkiego. Wszedłem do warsztatu i zacząłem ćwiczyć ale nie jakoś intensywnie tylko tak na luzie. Była godzina osiemnasta gdy skończyłem. Padłem na parkiet i leżałem, rozmyślając o wszystkim.




Nie -.-'' będzie kolejny badziew który nie wyszedł ... super ... ale co tam komentujcie ;] spodziewam się znowu kilku negatywnych komentarzy. Trzymajcie się.

1 komentarz:

  1. Widzę, że się zmienia i to na lepsze:D!
    Rozdział jest dłuższy, bardziej spójny i ciekawy. Jak dotąd to najlepszy:D
    Myślę, że trzeba zrezygnować z buziek i dodać więcej opisów.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam,
    Lilith.

    OdpowiedzUsuń